Wczoraj po Mszy św wieczornej odbyło po raz pierwszy w naszej parafiii zaduszkowe czuwanie modlitewne. Wspólnie odsluchalismy pieśni, a śpiew poprowadził ks. Paweł wraz z Zuzanną Stankiewicz.
Był to nie tylko czas wspólnej modlitwy lecz również refleksji, zatrzymania sie oraz wspomnień o naszych najbliższych których nie ma już z nami.
Dziękujmy wszystkim za obecnosc a ks. Pawłowi i p. Zuzannie za piękny śpiew.
LIRA
- - 1 obrót - -
Wstały dusze, zapłakały,
I na cmentarz zawołały:
„Cmentarz, cmentarz, przyjmij ty nas,
Bo Pan Jezus nie wie o nas”.
— „A wyśta się nie słuchały,
W wszelkim grzechuśta ostały”.
Wstały dusze, zapłakały,
I na ziemię zawołały:
„Ziemia, ziemia, przyjmij ty nas,
Bo Pan Jezus nie wie o nas”.
— „A wyśta się nie słuchały,
W wszelkim grzechuśta ostały”.
Wstały dusze, zapłakały,
I na lasy zawołały:
„Lesie, lesie, przyjmij ty nas,
Bo Pan Jezus nie wie o nas”.
— „A wyśta się nie słuchały,
W wszelkim grzechuśta ostały”.
Wstały dusze, zapłakały,
I na ogień zawołały:
„Ogień, ogień, przyjmij ty nas,
Bo Pan Jezus nie wie o nas”.
— „A wyśta się nie słuchały,
W wszelkim grzechuśta ostały”.
Wstały dusze, zapłakały,
I na wodę zawołały:
„Woda, woda, przyjmij ty nas,
Bo Pan Jezus nie wie o nas”.
— „A wyśta się nie słuchały,
W wszelkim grzechuśta ostały”.
Wstały dusze, zapłakały,
I na piekło zawołały:
„Piekło, piekło, przyjmij ty nas,
Bo Pan Jezus nie wie o nas”.
A tam w piekle radzi byli,
I na szerz drzwi otworzyli.
Ten najstarszy paszczę rozdarł,
Wszystkie duszyczki pożreć chciał.
A one się tak przelękły,
Na kolana aż uklękły.
„Najświętsza Panno ratuj nas,
Bo Pan Jezus nie wie o nas”.
- - 1 obrót - -
Najświętsza Panna usłyszała,
Czem najprędzej przybieżała,
Płaszczykiem je swym odziała:
„Pietrze, Pawle, pójdź po klucze,
Roztwórz wrota, puść te dusze”.
„Pietrze, Pawle, pójdź po klucze,
Roztwórz wrota, puść te dusze”.
- - 1 obrót - -
Nie próżnoś Boga grzeszniku znieważał,
On twoje kroki najmniejsze uważał!
Kiedyś do świata rachunków zasiędzie,
I ten twój Świadek Sędzią twoim będzie.
Co tylko w sercu tajemnego było,
Coś myślił, że się wśród nocy ukryło:
Wszystko to promień prawdy Jego zbada,
I wszystko winne sumienie wygada.
Biada ci Ojcze i Matko niedbała!
Żeś wstydu dzieci twych nie nauczała!
Powstaną na was te Córki i Syny,
I złorzeczyć wam będą tej godziny.
Wy, coście swego bliźniego krzywdzili,
Na życie, sławę, majątek godzili,
Prawo was Boskie będzie potępiało,
Które bliźniego kochać rozkazało.
Wy, coście gorsząc niewinnych skazili,
Albo Małżeństwa święte pogwałcili,
Albo przed Bogiem nie zgięli kolana:
Sprawiedliwego w nim znajdziecie Pana:
Wy, coście w zbytkach świata utonęli,
Że Bóg na Niebie żyje, zapomnieli;
Głos was ogromny Sędziego obleci:
„Nie znam was, nie znam; wy nie moje dzieci,
„Czyżem was co dzień nie czekał w Kościele?
„Czym dla ubogich od was żądał wiele?
„Czylim nie kazał? Nie dał wzoru Cnoty?
„Czy to zysk mały, Niebo za kłopoty?
„Sypałem łaski, chocieście zuchwali
„Ani prosili, ani dziękowali!
„Odbierzcież karę, której wiek nie zmaże.
„Serce jej nie chce, Sprawiedliwość każe.
Wtenczas okropna zacznie się godzina,
Żegnać się będzie z rodziną rodzina!
I przyjaciele wpośród narzekania,
Opłaczą moment tego pożegnania.
Teraz do Boga kwap się zborze wierny;
On dziś odpuszcza, On dziś miłosierny;
Bo kiedy sądzić świat cały zasiędzie,
Któż z ręki Jego grzesznika dobędzie?
Lecą latami, jakby skrzydłami,
Życia mego momenta,
Jak łódź po wodzie prędka w swym chodzie
Żaglem będąc poddęta.
Nędzny człowieku, w doczesnym wieku.
Nie wiesz dnia ni godziny,
Gdy cię do Sądu porwie od lądu
Śmierć i z małéj przyczyny.
Nagle śmierć kradnie wiek ludzki snadnie,
Niech o téj będą myśli;
Nie ufaj zdrowiu, bądź w pogotowiu,
Niech się to w sercu kryśli.
Strach to surowy na ludzkie głowy,
Gdy marsz prędki nakażą:
Wezmą fortunę, mnie zamkną w trumnę,
Ze wszystkiego obnażą.
A ciało z prochu włożą do lochu,
Które robacy skruszą:
To mnie przenika jako grzesznika,
Co się dziać będzie z duszą.
Dusza nieboga w cnoty uboga,
Dla niej tylko dwie drodze:
Albo zbawienie, lub potępienie
Przeraża duszę srodze.
Wieczność głęboka, bez miar szeroka,
Bez terminu i granic;
Cóż to za podłość, cóż to jest za złość,
Gdy grzechu nie mam za nic!
Na kogóż winę, złożę przyczynę,
Żem Cię, Boże, obrażał?
Na mnie samego człowieka złego,
Gdym praw Twoich nie zważał.
Teraz żałuję, bo Cię miłuję.
To przymierze stanowię.
Obrzydzam złości dla Twéj miłości.
I już ich nie ponowię.
Barbaro święta, perło Jezusowa, LIRA
ścieżko do nieba grzesznikom gotowa.
Wierna przy śmierci Patronko smutnemu
konającemu.
Źródło czystości, obmyta na wieki,
Nie wypuszczaj mnie z twej świętej opieki,
Ty mnie przygotuj na drogę wieczności
W świątobliwości.
Spraw, by mój Jezus był dozorcą moim
W życiu i zgonie, tak jako był twoim;
Niech duszę moję w niebie z twéj pomocy
Z sobą zjednoczy.
Twój i mój Jezus w Świętym Sakramencie,
Niech mnie nakarmi w ostatnim momencie;
Ostatnie słowo Jezus i Marya,
Niech mnie nie mija.
W ranach najsłodszych, w męce Jego drogiéj,
Zakryj mnie, Panno, od szatańskiej trwogi,
Abym umierał dobrze z twéj obrony.
Nieustraszony.
Szczęście to wielkie przy méj śmierci będzie,
Gdy Jezus z Matką Najświętszą zasiędzie
Przy konającym, ty ocieraj moje
Śmiertelne znoje.
A tak wesoło konając zawołam
I ducha mego w ręce Boga oddam,
Gdy przy mnie staniesz wraz z Jezusem twoim,
A Sędzią moim.
Barbaro święta, uproś godne życie,
Bym mógł opłakać złości me sowicie.
Po dobrej śmierci z Świętymi mieszkanie,
Daj Jezu, Panie!
Przez czyśćcowe upalenia,
Którzy znoszą przewinienia,
Łzy lejąc bez pocieszenia,
Żebrzą Twego użalenia, O Maryja!
Tyś źródło grzechy czyszczące,
Wszystkim zdrowie przynoszące,
Posilaj umierające,
Ratuj męki ponoszące, O Maryja!
K’tobie umarli wzdychają,
W Tobie ufność pokładają,
Niech twarz macierzyńską znają,
Niech przez Cię nieba dostają, O Maryja!
Kluczu do nieba zrządzony,
Więzień w czyśćcu utrapiony,
Pragnie przez Cię być puszczony
Z więzienia w niebieskie strony, O Maryja!
Sprawiedliwych oświecenie,
Nadziei grzesznych zmocnienie,
Niech przez Twoje przyczynienie,
Gasną czyśćcowe płomienie, O Maryja!
Twe zasługi, Twe przyczyny,
Popłaciwszy grzechów winy,
Niech wprowadzą ludzkie syny,
Z mąk do niebieskiej krainy. O Maryja!
LIRA BARABAN
- - 1 obrót, baraban w połowie - -
Ja Wasz sercem jestem całym
i miłością chcę być stałym;
Was kochając serce kruszę,
Wam oddaję ciało, duszę: Jezus, Marya, Józef!
Echo daje ogrom, gwiazdy,
Kto Was kocha, zbawion każdy;
Z Wami w niebie rozkosz wieczna,
Z Wami umierać bezpieczna: Jezus, Marya, Józef!
Ufam w Maryi miłości
Że okryje moje złości;
Józefie, święty Patronie,
Chcę umierać na Twem łonie: Jezus, Marya, Józef!
Niech to Boski sekret sprawi,
Że Bóg duszę moję zbawi:
Anno i Barbaro święta,
Niech w niebo będzie przyjęta: Jezus, Marya, Józef!
Z rana, wieczór życzę sobie,
Żyć, umierać, być przy Tobie
Jezu słodki, mieszkaj ze mną
Piastuj duszę mą przyjemną: Jezus, Marya, Józef!
- - 1 obrót - gramy do końca razem - -
Żegnam cię, mój świecie wesoły,
Już idę w śmiertelne popioły.
Rwie się życia przędza, czas mnie w grób zapędza.
Bije pierwsza godzina.
Żegnam was, rodzice kochani,
Znajomi, krewni i poddani.
Za łaskę dziękuję, z opieki kwituję.
Bije druga godzina.
Żegnam was, mili przyjaciele,
Mnie pod głaz czas grobowy ściele.
Już śmiertelne oczy sen wieczny zamroczy.
Bije trzecia godzina.
Żegnam was, królowie, książęta,
Cieszcie się w swem życiu, panięta.
Już służyć nie mogę, wybieram się w drogę.
Bije czwarta godzina.
Żegnam was, mitry i korony,
Czekajcie swoich rządców, trony,
Ja w progi grobowe zniżać muszę głowę.
Bije piąta godzina.
Żegnam Was, pozostali słudzy,
Tak moi, jako też i drudzy.
Idę w śmierci ślady bez waszej parady.
Bije szósta godzina.
Żegnam was, przepyszne pokoje,
Już w wasze nie wnijdę podwoje.
Już czas mej żałobie dał gabinet w grobie.
Bije siódma godzina.
Żegnam was, pozostałe stroje,
Już o was bynajmniej nie stoję.
Mól będzie posłanie, robak kołdrą stanie.
Bije ósma godzina.
Żegnam was, wszystkie elementa
Żywioły, powietrzne ptaszęta.
Już was nie obaczę, w dół grobowy skaczę.
Bije dziewiąta godzina.
Żegnam was, niebieskie planety,
Do swojej dążyć muszę mety,
Innym przyświecajcie, mnie dokonać dajcie.
Bije dziesiąta godzina.
Żegnam was, najmilsze zabawy,
Wewnętrzne powierzchowne sprawy.
Już nie wolno będzie jeść, pić na urzędzie.
Bije jedenasta godzina.
Żegnam was, godziny minione,
Momenta i dni upłynione.
Już zegar wychodzi, index nie zawodzi,
Do wiecznego spania śmierć dusze wygania.
Bije dwunasta godzina.
Marya Magdalena w świecie się kochała,
Grzesznicą, wszetecznicą przez długi czas trwała.
Żyła wtenczas na świecie, gdy się już narodził
Jezus Chrystus, Syn Boży, w Judzkiej ziemi chodził.
Z trafunku szła w bożnicę słuchać słowa Jego,
A Pan uczył pokory, przystała do Niego.
I tak świat opuściwszy, wszystkie marne stroje,
Łańcuchy i manele, kosztowne pokoje.
Chrysta naśladowała, widząc cuda Jego,
We wszystkiem usługując, cierpiąc wiele złego.
Gdy był zamordowany, pod krzyżem leżała,
Płacząc, krzycząc ustawnie, rzewno narzekała.
Aż ją też noc nadeszła, w grób Pana włożono,
I tak przez caluchną noc z bacznością strzeżono.
Nazajutrz bardzo rano drogie maści wziąwszy.
Biegła skokiem do grobu, stanęła westchnąwszy.
Chciała ciało pomazać, nie masz Pana w grobie;
Wzięto Pana, nie masz Go, lamentuje sobie.
Szuka wszędzie i pyta, po ogrodzie chodzi,
Ujrzy człeka z daleka, prędko k'niemu godzi,
Mówiąc: słysz ogrodniku, tyś wziął Pana mego,
Powiedz gdzieś mi Go podział? On nie rzekł niczego.
Znowu woła i prosi, wtem się ozwał do niej,
Poznała Go po głosie, prędko zniknął od niej.
I szła do zwolenników, wszystkim ogłaszając:
Że z Panem rozmawiała, rzewliwie wołając.
O Jezu Nazareński, rozwiąż rękę Swoją,
pobłogosław sieroty, co przed Tobą stoją,
wysłuchaj nasze prośby, nie gardź temi łzami.
O Jezu Nazareński zlituj się nad nami.
Kiedyś spełniał w ogrojcu kielich strasznej męki,
Omdlałyś potrzebował wsparcia mocnej ręki
I przybycia Anioła z pociechą dla Siebie;
O Jezu Nazareński, wspieraj nas w potrzebie
Przez koronę cierniową na głowę wtłoczoną,
Przez skronie kolcem skłute, krew świętą zbroczoną,
Wysłuchaj naszej prośby, nie gardź żalu łzami;
O Jezu Nazareński, zmiłuj się nad nami.
Gdy smutek nas tu trapi to nas wspiera wiara,
Gdy zaś o Panie cierpień przepełnia się miara
I gnębi ucisk srogi, dręczą też zgryzoty;
Nie spuść tedy z opieki Twej biednej sieroty.
Gdy smutek nas tu trapi to nas wspiera wiara,
Gdy zaś o Panie cierpień przepełnia się miara
I gnębi ucisk srogi, dręczą też zgryzoty;
Nie spuść tedy z opieki Twej biednej sieroty.
Przeniosłeś męki srogie dla Ojca w ofierze,
Umarłeś opuszczony kochając nas szczerze,
Na krzyżu Krew Najdroższąś przelał do kropelki;
Niech ta męka i Krew Twa zgładzi z nas grzech wszelki.
Tyś nam Matkę zostawił przy Twej świętej męce,
Więc też potrzeby swe polecamy w Jej ręce.
Ach wspieraj naszą wiarę, wielką ufność w Ciebie
A po śmierci daj kochać Ciebie z Matką w niebie.